Wspaniały lot dreamlinerem do Tokio i z powrotem. Nie cały samolot wypełniony, więc można było zając 3 siedzenia i leżeć sobie.
Długo się spieraliśmy ze swoimi znajomymi dlaczego wybrać tę wycieczkę, skoro w RainbowTours jest taka sama i o 4 tys zł tańsza. W końcu nas przekonali do tej organizowanej przez CT Poland. Nie ma ukrytych kosztów, hotele w centrum, codziennie zorganizowane super kolacje w ciekawych miejscach. Przelot regularnymi lotami nie czarterami. Super pilotka Monika Garlicka, niesamowita wiedza i oczytanie. Myśmy tez pojechali trochę przygotowani; Małgosia S. przeczytała kilkanaście książek związanych z Japonią. Ja przeczytałam tylko Tatami kontra krzesła Rafała Tomańskiego, ale też sporo informacji i blogów w Internecie. Dobra też była nasza japońska przewodniczka Kyokosan. Zawsze jak wychodziliśmy z autokaru to stała u drzwi i się każdemu kłaniała. Miała jak wszyscy za duże buty, ale za to chyba jako jedyna Japonka miała proste (nie krzywe) nogi.
Japonia to dziwny kraj, inaczej myślą, zachowują się, są inni. Dla mnie było niezrozumiałe, jak po takiej strasznej wojnie z Amerykanami i zrzuceniu przez nich bomby, prawie z dnia na dzień zaczęli ich witać u siebie jak wybawicieli, wystarczyło, że cesarz ogłosił, że nie jest nieśmiertelny.
Alfabet wzięli od Chińczyków, ale Chińczycy nie mogą im darować różnych przewinień z czasów II wojny światowej. Japończycy byli strasznie okrutni. Mają ciekawą historię i religię (shintoizm), chociaż buddyzm (druga religia), który poznaliśmy będąc na Sri Lance (tam był wzniosły i szlachetny), to w wydaniu Japońskim wydaje się (ten historyczny) taki łajdacki (np. walki klasztorów o chłopców, na porządku dziennym pederastia i pedofilia). Te automaty z brudnymi majtkami nastolatek, hotele szuflady, przebieranie się. I te wielkie miasta, brak przestrzeni do życia, niesamowite, ale za to toalety jedyne i niepowtarzalne. Jeździliśmy też shinkansenem.Zwiedzaliśmy Hiroszimę i park pokoju. Prawie w centrum wybuchu znajduje się dom ocalałych 8 jezuitów, którzy przeżyli wybuch bomby atomowej i żyli po nim po kilkadziesiąt lat bez śladów napromieniowania. Nikt przez ten czas nie zdołał wyjaśnić tego fenomenu, zaś sami ocaleni wiedzą, że przeżyli dzięki interwencji Matki Bożej.
Robiliśmy różne origami z bibułek, staraliśmy się złożyć nasze imiona z 2-go alfabetu japońskiego (tego z sylab, nie ze znaków chińskich). W Ginzie w Tokio poszliśmy też do centrum Appla i obserwowaliśmy szkolenie z dokumentów tekstowych, najciekawsze było jak pisanie na klawiaturze właśnie tym drugim alfabetem zamienia znaki na krzaczki. Spodobał mi się ich zwyczaj umieszczania na wystawach restauracji silikonowych potraw, które wyglądają jak prawdziwe, mają umieszczoną cenę i łatwo się na coś zdecydować. No i wszędzie pyszne suszi i kanapki ryżowe w suszonych wodorostach na przegryzkę. Bardzo dobre i tanie.