A to link do albumu.
Plan wycieczki dostarczony przez firmę LogosTour.
Naszym pilotem był Marek Stachowiak, super pilot, przewodnik i znawca tych dwóch krajów. Trudno napisać wszystkie pochwały, ale na pewno wycieczka była tak bardzo udana, w dużej mierze dzięki niemu. Znał świetnie ludzi, kraj, florę i faunę, miejsca do zjedzenia różnych atrakcyjnych potraw, wiedział gdzie, co i za ile kupić, znał historię, legendy i teraźniejszość tych krajów. Do tego był b. miły, dowcipny, bardzo nas jako ludzi zintegrował i dobrze się wszyscy czuliśmy w swoim towarzystwie. Reagował na każdą potrzebę wycieczkowiczów, np. nam szybko załatwił przelot nad Rotoura (nad miastem, jeziorem i wulkanami) wodolotem. Miał też na każdy dzień wycieczki inny strój, szczególnie koszulki zawsze odpowiadały miejscu i sytuacji, w której akurat byliśmy. Był też miłośnikiem Hobbita i gdy nas oprowadzano po Hobbitonie w NZ, to więcej wiedział niż tamtejsza przewodniczka, był też kibicem rugby (rangers'ów).
Podróż mieliśmy zbyt długą, bo biuro miało chyba jakąś umowę z chińskimi liniami Cathay Pacific i lecieliśmy przez Hongkong. Najpierw jeszcze polecieliśmy do Londynu i dopiero stamtąd do Hongkongu i potem do Sydney. Z powrotem podobnie tylko wylot z Auckland w NZ. Dużo tez lataliśmy na miejscu w Australii, właściwie jazda autokarem to była tylko do Canberry, no i potem przejazd przez NZ dwoma busikami (na skutek trzęsienia ziemi nie mógł przejechać nasz pojazd z wyspy północnej na południową). My jechaliśmy w druga stronę i załatwili nam dwa busy, w których jeździliśmy po NZ. Najpierw zwiedziliśmy wyspę Południową, a potem Północną.
Australia i NZ, nie wydają się być tak daleko na "zwykłej" mapie, dopiero gdy się chce na te kraje (i kontynent) spojrzeć na globusie, to dopiero widać, że są to antypody.
Australię i NZ różnią dwie rzeczy:
1. Australijczycy strasznie traktowali Aborygenów, dopiero w drugiej połowie XX wieku uznali ich za ludzi (wcześniej traktowali ich jak zwierzęta), inaczej jest z Maorysami w NZ, ci wyglądają i są traktowani normalnie jak ludzie.
2. W Australii wszystko co tam żyje jest gryzące i trujące, zaś w NZ nie ma żadnych żyjątek mogących zagrozić ludziom, no może rekiny, ale te są w oceanie.
Na tę wycieczkę się zdecydowaliśmy, bo była pierwszą propozycją, w której programie znalazła się Adelajda. Zależało nam na tym mieście bo mamy tam rodzinę, którą chcieliśmy odwiedzić.
Poza tym nie możemy długo zwlekać z tak dalekimi wycieczkami, bo czas płynie i coraz trudniej jest odbywać takie dalekie podróże.
Byliśmy tam w listopadzie, a takiego "szału" związanego ze świętami Bożego Narodzenia to nie widzieliśmy wcześniej. Trochę przesadzają, no i trzymają się europejskiej "oprawy" tych świąt tj. zimowej, chociaż u nich to środek lata (: