Zdjęcia i filmiki z wycieczki.
Właściwie nasza pierwsza stacjonarna wycieczka z biurem. Kupiliśmy ją w ofercie last minute. Polecieliśmy Dreamlinerem do Puerto Plata na północy wyspy Hispaniola, do miasta na wybrzeżu zw. Wybrzeżem Bursztynowym. Z lotniska jechaliśmy ok. godziny do naszego hotelu Playa Bachata Resort. Pobyt był all inclusive, i w trakcie pobytu spróbowaliśmy wszystkich najbardziej znanych drinków na Dominikanie. Mają taki swój napój wyjątkowy o nazwie mamajuana. Jest to alkohol, pije się w małych kieliszkach i podobno jest lekarstwem na wszystko: na potencję, na przeziębienia, na apetyt itp. Zalewa się zestaw ziół miodem (1), winem (1) i rumem (2) i po przeniknięciu z tych ziół (nie zdradzają jakie one są) do napoju dopiero się to pije. Podobno można te zioła zalewać kilka razy, odstawić na dwa tygodnie i znowu się napić. To mi smakowało względnie, bo ma moc chyba z 30%. Natomiast już z typowych drinków najbardziej smakowało mi mohito (piję je też w Warszawie), potem pina colada i margarita.
Pogodę mieliśmy super. W dzień ok. 30 stopni, ale powiewający wiatr, w nocy ok 22 stopni i czasami padający deszcz. Plaża piękna porośnięta palmami. Mnóstwo łóżek do opalania i na plaży i przy basenach. Nigdy nie mieliśmy trudności, żeby mieć wolne łóżka do opalania. Myśmy się strzegli przed słońcem i to się nam udało, ale były osoby, smażące się w słońcu, nie wyobrażam sobie jak mają na to siłę i zdrowie. No ale ile można leżeć na plaży, pospacerować w lewo i prawo zatoki, w której byliśmy. Kąpaliśmy się w oceanie, chyba pierwszy raz wchodziłam do wody i zanurzałam się od połowy w górę bez żadnego oporu.
Wykupiliśmy dwie całodzienne wycieczki, żeby jednak coś pozwiedzać.
W sobotę byliśmy w Puerto Plata na wycieczce pn: smaki Dominikany, bo faktycznie było dużo próbowania. Był wjazd na górę Izabeli - wjechaliśmy takimi kolorowymi ciężarówkami, dopiero na górze przewodniczka pokazała nam kolejkę linową, jedną w jedną stronę zabierającą 15 osób. Więc aby tam całą wycieczką dojechać trzeba by spędzić kilka godzin w kolejce do kolejki. Na górze też zwiedzaliśmy ogród botaniczny z różnymi endemicznymi roślinami rosnącymi na Dominikanie. Potem zwiedzaliśmy sklepo, fabrykę z larimarem. Larimar to kamień półszlachetny, który występuje wyłącznie na Dominikanie. Byliśmy też w fabryce czekolady Del Oro. Tam zakupiliśmy Dominikańskie kakao i kilka czekolad, bo są wyjątkowe - robi się je z olejem kakaowym a nie palmowym jak w Europie. No i podobno Dominikana ma najlepsze kakao na świecie. Co zwiedzaliśmy widać na zdjęciach.
W niedzielę pojechaliśmy do katedry św. Filipa apostoła w Puerto Plata na mszę św. Akurat tę mszę odprawił jakiś biskup. Zawsze mnie fascynuje, że na całym świecie zawsze msze są takie same (katolickie) i mając czytania w komórce nawet odróżnialiśmy miejsce czytania, bo słowa dało się skojarzyć.
Druga wycieczka była "od strony morza". Popłynęliśmy katamaranem na Rajską wyspę, czyli łachę z piasku, gdzie było snurkowanie. Potem pływanie w tzw naturalnych basenach, czyli miejscach, gdzie są takie w oceanie jakby płytkie zagłębienia, jakby małe baseniki. Ja z katamaranu zjechałam na zjeżdżalni. Byłam jedną kobietą która się na to odważyła (chociaż najstarszą). Potem oglądaliśmy las namorzynowy. W drodze powrotnej zepsół się nasz autokar, ale w miarę szybko załatwili inne pojazdy (bo było jeszcze z 40 km do celu).
Powrót do domu z czwartku na piątek był luksusowy, bo w bisnes class - chociaż nie udało mi się zasnąć, ale przeleżałam cały lot (ok. 10 h)